Translate

środa, 22 maja 2013

...Wyszłam z klasy, gdzie uczymy się niemieckiego. Długo czekać nie musiałam. Szedł w kierunku sali. Teraz miał niemiecki, tak jak ja wcześniej.
Wpatrzony był w zeszyt, który trzymał w obydwu dłoniach. Uczył się. Pewnie na tą lekcje. I nagle spojrzał w przód a zaraz potem w (swoje) lewo.
Popatrzył na mnie! A ja na niego. Nasze spojrzenia się spotkały. Miał oczy ciemne, jakby czarne, chociaż w rzeczywistości ma zielone. Takie jak ja.
Ten wzrok był głęboki jakby ocean, w którym się zatapiam. Pewnie nic nie znaczył, ale mi się zdawało, że w Jego oczach jest tyle ciepła. Były takie błyszczące, prawie się iskrzyły!
To było cudowne! Choć trwało to zaledwie kilka sekund, dla mnie to było jak wieczność. Jego wyraz twarzy nie świadczył nic. Ni to uśmiech, ni to smutek. Ale oczy! Pełne blasku!
Zakochałam się. W Jego oczach, w ustach, gdy się uśmiecha i kiedy jest smutny.
Nie dorównuje mu. I chyba nigdy nie dorównam. On wielki, odważny książe z bajki a ja... ja? Brzydkie kaczątko, ohydna ropucha... No nie wiem.
Wcale nie zwraca na mnie uwagi, chociaż się wtedy patrzył. To nic nie znaczyło. To tylko nikłe sekundy, które w całym życiu stanowią zaledwie maleńką cząstkę.
Teraz to już tylko wspomnienia.
Nic nie da się zrobić.
Nie da się zmusić człowieka do kochania. 


Ale nadzieja pozostanie na zawsze.
...Może kiedyś weźmie tą "ropuchę" i pocałuje. Może potem żaba przemieni się w śliczną królewnę, która będzie mu potem wdzięczna do końca życia. Będą zakochani w sobie aż po krańce świata...
...Może kiedyś brzydkie kaczątko nie lubiane, wyrośnie na pięknego łabędzia i dorówna a nawet i przerośnie "macochę" i innych jej krewnych. Będzie doceniane i kochane. I może nawet jakiś wyjątkowy łabędź, zakocha się w "brzydkim kaczątku" i będą trwali w miłości aż do końca świata...


Gdyby tylko marzenia się spełniały...


niedziela, 19 maja 2013

Moja wszechstronność

A może ja sobie to wszystko wymyślam?
Może wcale się w nim nie zakochałam tylko to sobie ubzdurałam, żeby czymś zająć swoje serce, myśli i duszę?
Nie wiem. To wszystko będzie po mnie krążyło, jak krew obiega przez ciało człowieka.
To życie jest takie skomplikowane... Nie chce już tak żyć. Chce być wolna. Ale czy wolność to rzeczywiście będzie wolność?
Chce się zmieniać. Na lepsze. Chce się uwolnić od tych wszystkich zakochań, zauroczeń i moich urojeń.
Ale ktoś musi mi w tym pomóc... Tylko kto? Moja przyjaciółka... Moi rodzice... rodzeństwo. A ja im...
Ale jest jeszcze Ktoś, do kogo oni muszą się zwrócić. To musi być Ktoś, kto może mi pomóc. Kto może pomóc wszystkim jeśli tylko się do Niego zwrócą.
Bóg. Nie wiem, nie wiem jak On wygląda, jaki ma głos. Ale jedno wiem. Wiem, że istnieje. Że jest. Tak po prostu.
Ale jeszcze muszę coś zrobić. Coś zaniedbałam, i chcę znów być blisko Niego. Kiedy tylko będzie okazja, to pójdę to naprawić. Może nawet wcześniej.
Lubię myśleć, rozważać, dumać nad czymś. Lubię też patrzeć na Świętą Hostie i Ją adorować. W ciszy. Modlić się do Niej. Wpatrywać się w Nią.
Chcę. Chcę pójść na adoracje Najświętszego Sakramentu. Zawsze w pierwszą niedziele miesiąca. Ale to nie zależy ode mnie czy tam będę.
Mam dość daleko i do kościoła jedziemy samochodem.



Czasem się tak zastanawiam, że kiedy mam zamiar pisać o jednym, w pewnym momencie tak jakby w grze w skojarzenia zmienia się temat stopniowo.
Ale taka już jestem.
Może kogoś to nudzi, to co ja tu piszę. Ja to robię dla siebie, dla niektórych ludzi i dla... Boga. Jeśli w ogóle się tym interesuje.


A tak w ogóle. Dziękuję Wam, jeśli to czytacie. Może ktoś to lubi. Może.



"Dla Boga nic nie jest niemożliwe..."
"Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia"

sobota, 11 maja 2013

Niespodzianka? :)

Czwartek, 2.05.2013r.
Był wieczór
-Gramy w karty monopol? Łucja, choooodź, pogramy z Anią. - błagał Rafał.
-Dobra ale jeden raz, bo mam dużo nauki. - mówiła Łucja
Zaczęliśmy grać i kiedy gra się rozwijała tata nas zawołał:
-Ania, Rafał, chodźcie tu.
I poszliśmy na dół. Tata siedział przed komputerem.
-Które miejsca wybieracie? - Tata zapytał
-Ale jakie miejsca? - zdziwiłam się
-W kinie! - ojciec uśmiechnął się
-Jak to w kinie? Ale kto jedzie? Na jaki film? Ale kiedy?  Ale... - Miałam jeszcze tysiące pytań, ale tata mi przerwał
-Jutro jedziemy do kina, ty, ja i Rafał na film "Krudowie". To które miejsca?
-Wow - moją szczękę musiałam podnosić z podłogi, po prostu mnie zatkało
-to weź jakieś na środku i trochę bliżej bo Rafał nosi okulary. - wtrąciła się Łucja
Tata dokonał rezerwacji a ja nadal nie mogłam w to uwierzyć. Od jakichś dobrych kilku lat, nie jeździliśmy z tatem do kina! Dokończyliśmy grać karty i poszłam spać.

Piątek, 3.05.2013r.
Ranek. Za piętnaście jedenasta już mamy tam być. Umyłam się, ubrałam i coś zjadłam. Tata powiedział, że o 10:15 wyjeżdżamy.
Dochodziła godzina wyjazdu ale tata jak zwykle nie mógł wyruszyć o czasie. Coś tam jeszcze robił i robiła my gotowi czekaliśmy aż wyjedziemy. Około godziny 10:25 wyjechaliśmy
Rafał nie mógł się doczekać kiedy dojedziemy i ciągle marudził!
Jak dojechaliśmy pod kino Helios, było jeszcze zamknięte, więc musieliśmy poczekać chwilkę na polu. Temperatura była w sam raz ale troszkę zaczęło kropić. Miałam nadzieje, że nie zrodzi się z tego jakiś ulewny deszcz.
Po 11:00 otworzyli kino i poszliśmy kupić bilety. Tata zgodził się żebyśmy kupili duży popcorn. Przed 11:30 weszliśmy na salę i poszukaliśmy swoich miejsc. Film się zaczął a właściwie reklamy. Trwały około 13 minut! Więc około 11:45 zaczęło się właściwie.

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=ydXWZdhNV_I

Po wyjściu z kina, powiedzieliśmy tacie, że chce się nam pić. Niestety sklepy były zamknięte. Jedynie McDonald był otwarty. Więc tata nas tam zabrał! Ta kafejka była blisko kina. Zamówiliśmy 3 duże szejki truskawkowe. I potem wracamy. Po drodze jeszcze poszliśmy sobie pochodzić po parku w sąsiedniej miejscowości. Tata zrobił mi i Rafałowi zdjęcie pod Magnolią, to takie drzewo, z pięknymi kwiatami. Strasznie mi się podoba.
 
Poszliśmy jeszcze nad staw i tam widzieliśmy kaczki i ryby. A przy brzegu kijanki.
Potem do samochodu i do domu. To był udany dzień!


Dziękuję tato :)

wtorek, 30 kwietnia 2013

Zmiana na lepsze? Jestem za!

Ach, te sny, piękne sny...

Szkoda, że to tylko wymysł wyobraźni... aż mi się płakać chce!
Po co one w ogóle istnieją? Po to, żeby dawały człowiekowi nadzieję a gdy się obudzi, czas pryska?
Tak, po to też są... ;) Bez snów było by nudno i nieciekawie... To jest chwila spełnionych marzeń,
chociaż na chwilkę. To jest takie cudowne, że są. Tak po prostu, przychodzą nie wiadomo skąd i dają nam poczucie szczęścia, adrenaliny lub... strachu.
Sny bywają kolorowe... czasami też straszne ale ten strach jest fajny bo gdy się budzisz czujesz wielką ulgę. Jakby kamień spadł Ci z serca.
Ale bywają też koszmary.. gdzie w nocy budzisz się ze spoconym czołem. One nie są fajne. Potem ty tylko boisz się zasnąć.
Ale to ty pracujesz nad tym czy będą ci się śnić sny, czy koszmary. To ty oglądasz lub nie, nocne horrory albo śmieszne komedie.
Ale możesz też być świadkiem w prawdziwym życiu czegoś złego. Powodu tego snu lub koszmaru nie znamy... Nie wiem dlaczego.
Za dużo się rozpisałam w tym temacie :D


Przepraszam, że się wyrażę, to wku*wiająca rzeczywistość. To wszystko przez nią...
Gdybym może chodziła do innej szkoły to może nie zakochałabym się w Danielu.. Może w innej szkole ktoś by mnie docenił.
I nie oceniał po wyglądzie bo "każdy człowiek jest piękny na swój sposób". Chociażby z talentu, z zainteresowań.
Ale one też mogą być różne... Nie warto. Nie warto wyśmiewać innego, nie warto kogoś nienawidzić. Potem za wszystko odpowiemy.
Jesteśmy odpowiedzialni za swoje czyny.

Nie jestem idealna ale chcę się zmienić. To uparcie, ta bezczelność. Chcę się zmienić na lepsze.
Ale ktoś musi mi w tym pomóc. Przyjaciele... jacy? Ja mam tylko przyjaciółkę, nikogo więcej.
Ale ona mi zaufała, a ja tego zaufania nie mogę stracić jednym głupim czynem lub słowem.
Życie jest do d*py, za przeproszeniem. Ale trzeba walczyć. O co? Zastanów się :)
Nie wiesz.. żyj dalej, bądź otwarty a przekonasz się co w życiu jest ważne.



Zapominam. Powoli ale zapominam. O snach.. Ale sny są mi tu potrzebne. Teraz zlewają mi się z marzeniami.
Dają mi nadzieję.


Ciągle tylko narzekam... muszę to zmienić. Upartość też.. chociaż czasem się przydaje... do czegoś dobrego. Na przykład: Załóżmy, zły człowiek, jakiś oszust próbuje mi coś wcisnąć za grosze... a jeśli to będą narkotyki...?

Mój własny PRZEPIS na:

"Jak zmienić się na lepsze?"

Potrzebne będzie:
-czysta kartka
-długopis (coś do pisania)

1.Weź białą, czystą kartkę
2.Wypisz wszystko co uważasz za złe w sobie... Możesz też zapytać o to przyjaciół.
3.Wyznacz sobie na pierwszy tydzień (lub jakiś okres czasu, który ci odpowiada np. dwa tygodnie, miesiąc) jedną wadę, którą spróbujesz zwalczać.
4.Na kolejny tydzień dodawaj sobie o jedną wadę więcej.
5.Jeśli będziesz wiedział, że tej wady już nie posiadasz, skreśl ją z listy.
6.Jak skończą ci się wady, przeanalizuj je jeszcze raz i sprawdź czy na pewno je zlikwidowałeś
7.Gotowe! :)   

środa, 17 kwietnia 2013

Wspomnienia...

Byłam obok sali gimnastycznej, lekko cofając się ale patrząc prosto przed siebie. Nie wiedziałam co robię, byłam troszkę taka jakby na haju. I idąc powoli w tył zderzyłam się z NIM. Nie powiedziałam "przepraszam" albo chociaż nieskromne "sorry". Odebrało mi mowę... byłam zdezorientowana. Ale on nie domknął drzwi magazynku więc się wrócił. Ja lekko w skowronkach poszłam do szatni. Nie było się z czego cieszyć.
Byłam na korytarzu i przechodząc przez przewiązkę łączącą gimnazjum z podstawówką wymijałam się z nim. Kilka nic nieznaczących spojrzeń.
Byłam na korytarzu i dyskutowałam z klasą, a raczej przyglądałam się rozmowie z kim mamy zastępstwo.
Przeszedł obok mnie trącając mnie ramieniem. Przechodził kilkakrotnie i kilkakrotnie trącał. Bez znaczenia.
Byłam obok sali gimnastycznej. Miał być występ taneczny. Razem z dziewczynami z pierwszej czekałyśmy na swoją kolej. Weszliśmy w oczy publiczności. Muzyka gra, zaczynamy tańczyć. Koniec. Wchodzimy za kulisy. Sylwia powiedziała: patrzył się na ciebie.
To co z tego kiedy nie podejdzie i nie powie chociaż słów, chociaż przypadkiem nie wpadnie na mnie. Beznadziejnie. Na nic to wszystko. A może ja wszystkiemu zapobiegam bo się boję... Nie wiem.
To już tylko wspomnienia. Głupie wspomnienia. Przecież nie mam żadnych szans u niego.

Jestem w beznadziejnej sytuacji. Amor postrzelił mnie srebrną strzałą. Szkoda, że nie złotą. Srebrna strzała - bez wzajemności, złota - z wzajemnością. Co mam robić. Jak o nim zapomnieć kiedy prawie codziennie go widzę ;(

Dieta! Będę się odchudzać. Z czego? Ze wspomnień, ze snów a przede wszystkim będę się odchudzać z niego.
A ciągle mi się przypomina ta jego piękna twarz, włosy i grzywka no i głos.
Nie wiem jak zapomnieć.
I co mam robić. Spodobam mu się albo nie.
Ewentualnym wyjściem byłoby występowanie publiczne, żeby zwrócił na mnie uwagę...
Lub więcej "przypadkowych" potrąceń itd.

Daniel - to tylko głupie zauroczenie trwające od października aż do dziś... i nie wiem kiedy się skończy ;(

Przydał by się taki klawisz w codziennym życiu ;(

czwartek, 11 kwietnia 2013

Zakochać się czy zauroczyć?

Jak ja tego nie lubię! Ciągle tylko o kimś tym myślisz i nie masz odwagi się do niego odezwać... (Wolałabym gdyby to był ktoś z naszej klasy ale w naszej to tylko tacy... każdy się chyba domyśla.) Potem jak widzi, że ten ktoś z kimś chodzi to chcesz się zabić ale trzeba się trzymać twardo na nogach... ja osobiście nie jestem w takiej sytuacji ale pomimo tego, że on nie ma żadnej to ja nie mogę wytrzymać... 
On nie wie, że ja w nim się zakochałam czy zauroczyłam... Ale to chyba tylko głupie zauroczenie :( 
Jestem dziś w kiepskim humorze... Aż mi się płakać chce! To chyba przez te piosenki.
Słucham open-fm stacji top 20 PL... Niektóre piosenki strasznie dołujące... ;(
A niektóre dodające fajnej nadziei na to, że kiedyś podejdzie i powie ale spotkamy się przy okazji... To dziwne ale zakochałam lub zauroczyłam się w nim po pewnym śnie... A jeszcze dotychczas nie zwracałam na niego uwagi, nie zauważałam go. Już nie pamiętam go dokładnie... chociaż...



Pewnego razu...

...siedziałam pod ścianą w naszym gimnazjum zasilanym na kolorowo tylko przez jej uczniów. Czytałam książkę, która już po pierwszych stronach przypadła mi do gustu. Nagle kątem oka zobaczyłam jakichś chłopaków ze starszych klas. Schowałam książkę, chociaż trudno było mi się od niej uwolnić. Strasznie wciągała. Szli pod ścianą, po tej samej stronie co ja siedziałam. Nagle się zatrzymali tuż obok mnie i chwilę rozmawiali. Potem niespodziewanie popchali jednego z nich. Nie wiedziałam jak się nazywał. Ja siedziałam zdezorientowana i trochę zagubiona. Przeprosił, ale nie powiedział jak miał na imię. I nie było nikogo na korytarzu. Byłam tylko ja. I on... Wstaliśmy i... Stało się. Pocałował mnie. To takie cudowne uczucie! Przeleciał przeze mnie przyjemny dreszcz. I wtedy się obudziłam. W szkole wyszukałam go wzrokiem. Powiedziałam przyjaciółce o kim śniłam.



 

wtorek, 9 kwietnia 2013

rysunki :)

O nie! Dzisiaj szkoła muzyczna... Jak ja nie lubię tam chodzić... ostatnio dostałam jedynkę. Wspomniałam o niej w poprzednim wpisie ;]
Straszna męka jak komuś się nie chce ćwiczyć na instrumencie a zostało mu jeszcze rok lub dwa i głupio się wypisać... (mowa tu o mnie) :)
Pisałam już, że lubię rysować?

Wstawię kilka moich rysunków :)

Może zdjęcia trochę niewyraźne ale wstawię :)
  Bardzo lubię cieniowanie martwej natury :) To mi chyba wychodzi najlepiej
 Portrety... Z nimi czasem tak bywa, że czasem się udają a czasem nie...
 Graffiti... Kocham to! Niestety... czarny flamaster mi się wypisał :(


 Gdy byłam na rekolekcjach w wolnym czasie narysowałam tego kociaka :) Był obraz podobny ;]
 Takie... no nie wiem jak to nazwać :) W każdym razie mi się bardzo podoba :).. Troszkę nie wyraźne ;(



Jak wam się podobają moje rysunki?

niedziela, 7 kwietnia 2013

Teatr nie musi być nudny :)

Opiszę może ostatni piątek :)

(piątek) 5 kwiecień 2013 rok - wycieczka (z gimnazjum) do teatru na spektakl pt "Skąpiec"

Dziś wycieczka! Jak mi się nie chce jechać...! Jestem pewna że ON nie pojedzie... No tak, nawet nie wiem, o której wyjeżdżamy. Dobrze, że moja przyjaciółka też jedzie. Jak wyjadą wcześniej niż o 8:00 to trudno... Może się na wagary wybierzemy... Ale by było! Okej! Wstałam... Umyłam się, zjadłam lekkie śniadanie i wyszłam z domu na autobus. Z przystanku do szkoły szłam bardzo wolno... Potem jeszcze pod małym sklepem chwilę czekałam aż Sylwia przyjedzie i poszłam z nią do szkoły... Okazało się, że wyjeżdżamy dopiero o 10:00! Dla mnie szok! Sylwia powiedziała mi, że pisała na gadu-gadu o tym na którą mamy. Ja szukając w każdym zakamarku mojej pamięci nie znalazłam tego. Pierwsze trzy lekcje! Biologia - ta najgorsza... Miał być sprawdzian co pani szanowna dyrektor nazywa kartkówką ale jednak nie było bo pani wolała dokończyć dział... Dziś "przyjemność" odpowiadać miała Sylwia... Dostała trójkę. Ale się cieszyła! Potem historia... kartkówka... pewnie trójka będzie a w najgorszym przypadku dwójka. Ale co tam... Następna matma. Ja nie miałam w ogóle książek a Sylwia nie wzięła podręcznika. Okazało się, że nie trzeba bo pani dziś brała zadania ze zbiorku jakiegoś. Ale szczęście... Dziękuję Bogu za tą wycieczkę bo podobno reszta klasy, która nie jechała miała mieć zastępstwo z dyrektorką. Zaraz po dzwonku na przerwę zbiegliśmy do szatni i przebraliśmy się... Nagle serce zabiło mi mocniej gdy chłopak, który mi się podobał przeszedł obok mnie do swojej szafki.. Czyli jednak jechał! Szybko z Sylwią wsiadłyśmy do autobusu... wolne były siedzenia z rzędu drugiego i trzeciego, może jeszcze kilka z tyłu. Siadłyśmy do tego trzeciego rzędu z Sylwią. Pani zaczęła sprawdzać obecność... Potem wsiadł Daniel... "Ale on ma fajny głos" - pomyślałam. Nie wierząc własnym oczom usiadł tuż przed nami... Przez całą drogę mogłam wpatrywać się w jego włosy... Wysiedliśmy i powędrowaliśmy gdzieś i mieliśmy wolne 20 minut. Niepotrzebnie. Nie miałam co robić... Potem poszliśmy do teatru... weszliśmy. Daniel usiadł w ostatnim rzędzie i wolne były koło niego jeszcze trzy siedzenia... Sylwia zajęła środkowe dając mi do wyboru to albo to. Usiadłam z skraju. Co by sobie pomyślał gdybym usiadła koło niego... Przedstawienie było nawet ciekawe. Potem wracamy... Sylwia zaczyna się budzić i śpiewa jakieś piosenki a mi nic nie pozostawało do wyboru jak tylko wstydzić się za nią. No i powrót do szkoły przed 14:00. Idę po buty szkolne do szatni, żeby wziąć do szkoły muzycznej... Już piąty rok! Nie mogę się doczekać kiedy ją skończę.... jeszcze tylko rok i tyle! Poszłam do dziadzia a potem tata mnie zawiózł.. No cóż... Dostałam pałę z fortepianu... Trudno... Ze sprawdzianu z audycji trójkę... Tylko płakać. Ale ja miałam minę twardą... Płacz w niczym nie pomoże. Potem jeszcze chór do 19:45. I do domku... To był długi i wyczerpujący dzień.



Nie wiem czy mi się udało. Piszcie w komentarzach jak wam się podoba. :)


O czym ten blog?

  • o codzienności
  • o czymś z wyobraźni
  • o życiu
  • może o modzie... 
  • o wszystkim po trochu :)
Jeśli będę miała czas i chęci to będę pisać opowiadania jako "sprawozdania" dni :)