(piątek) 5 kwiecień 2013 rok - wycieczka (z gimnazjum) do teatru na spektakl pt "Skąpiec"
Dziś wycieczka! Jak mi się nie chce jechać...! Jestem pewna że ON nie pojedzie... No tak, nawet nie wiem, o której wyjeżdżamy. Dobrze, że moja przyjaciółka też jedzie. Jak wyjadą wcześniej niż o 8:00 to trudno... Może się na wagary wybierzemy... Ale by było! Okej! Wstałam... Umyłam się, zjadłam lekkie śniadanie i wyszłam z domu na autobus. Z przystanku do szkoły szłam bardzo wolno... Potem jeszcze pod małym sklepem chwilę czekałam aż Sylwia przyjedzie i poszłam z nią do szkoły... Okazało się, że wyjeżdżamy dopiero o 10:00! Dla mnie szok! Sylwia powiedziała mi, że pisała na gadu-gadu o tym na którą mamy. Ja szukając w każdym zakamarku mojej pamięci nie znalazłam tego. Pierwsze trzy lekcje! Biologia - ta najgorsza... Miał być sprawdzian co pani szanowna dyrektor nazywa kartkówką ale jednak nie było bo pani wolała dokończyć dział... Dziś "przyjemność" odpowiadać miała Sylwia... Dostała trójkę. Ale się cieszyła! Potem historia... kartkówka... pewnie trójka będzie a w najgorszym przypadku dwójka. Ale co tam... Następna matma. Ja nie miałam w ogóle książek a Sylwia nie wzięła podręcznika. Okazało się, że nie trzeba bo pani dziś brała zadania ze zbiorku jakiegoś. Ale szczęście... Dziękuję Bogu za tą wycieczkę bo podobno reszta klasy, która nie jechała miała mieć zastępstwo z dyrektorką. Zaraz po dzwonku na przerwę zbiegliśmy do szatni i przebraliśmy się... Nagle serce zabiło mi mocniej gdy chłopak, który mi się podobał przeszedł obok mnie do swojej szafki.. Czyli jednak jechał! Szybko z Sylwią wsiadłyśmy do autobusu... wolne były siedzenia z rzędu drugiego i trzeciego, może jeszcze kilka z tyłu. Siadłyśmy do tego trzeciego rzędu z Sylwią. Pani zaczęła sprawdzać obecność... Potem wsiadł Daniel... "Ale on ma fajny głos" - pomyślałam. Nie wierząc własnym oczom usiadł tuż przed nami... Przez całą drogę mogłam wpatrywać się w jego włosy... Wysiedliśmy i powędrowaliśmy gdzieś i mieliśmy wolne 20 minut. Niepotrzebnie. Nie miałam co robić... Potem poszliśmy do teatru... weszliśmy. Daniel usiadł w ostatnim rzędzie i wolne były koło niego jeszcze trzy siedzenia... Sylwia zajęła środkowe dając mi do wyboru to albo to. Usiadłam z skraju. Co by sobie pomyślał gdybym usiadła koło niego... Przedstawienie było nawet ciekawe. Potem wracamy... Sylwia zaczyna się budzić i śpiewa jakieś piosenki a mi nic nie pozostawało do wyboru jak tylko wstydzić się za nią. No i powrót do szkoły przed 14:00. Idę po buty szkolne do szatni, żeby wziąć do szkoły muzycznej... Już piąty rok! Nie mogę się doczekać kiedy ją skończę.... jeszcze tylko rok i tyle! Poszłam do dziadzia a potem tata mnie zawiózł.. No cóż... Dostałam pałę z fortepianu... Trudno... Ze sprawdzianu z audycji trójkę... Tylko płakać. Ale ja miałam minę twardą... Płacz w niczym nie pomoże. Potem jeszcze chór do 19:45. I do domku... To był długi i wyczerpujący dzień.Nie wiem czy mi się udało. Piszcie w komentarzach jak wam się podoba. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz